Licheń i po pow. konińskim
Do Lichenia przez Wilczyn i Ślesin, który okazał się ładniejszym miastem niż zawsze sądziłem. W Ślesinie zaliczyłem 15minut odpoczynku przy smoku i napoju regeneracyjnym ;)
W Licheniu długo nie zabawiłem... denerwuje mnie wszechobecna komercja: przed każdą posesją gośc z flagą ściągający samochody na płatny parking, stragany odpustowe i tłumy ludzi, którzy przyjechali do sanktuarium, a sprawiają wrażenie jakby przyjechali w innym celu...
Z Lichenia pojechałem zielonym szlakiem rowerowym między licznymi kanałami i stawami hodowlanymi, przez Gosławice do Kazimierza Biskupiego. Tam najeździłem się trochę by odszukac drogę na Kleczew, zwłaszcza tą oznaczoną na mapie jako czerwony szlak rowerowy... Oczywiście jej nie znalazłem... błądziłem drogami po rekultywowanych terenach kopalni odkrywkowych, ale do Kleczewa trafiłem. W samym Kleczewie też trochę czasu zeszło zanim trafiłem do centrum... kilka dróg skończyło mi się w wielkiej dziurze odkrywki...
Jak już się odnalazłem, to dalej bez problemu... W Wilczynie odbiłem na szlak im. Szulczewskiego, przez Mrówki i Wysoki Most do Przyjezierza... Tam z 2-3 h z rodzinką, hamburgerem i czarnym napojem regeneracyjnym... Wyjeżdżając musiałem pompką pomacha, bo w przedniej oponie flak :( Udało się dojechac i wymiana dętki na połataną i przy okazji opony na nową... mam nadzieję, że rano będzie wszystko OK...
W Ślesinie agresywne łabędzie są... pies musiał szybko z wody uciekac
Mają i agresywne smoki...
Bazylika w Licheniu...
Starsza, skromniejsza bazylika...
Jeden z wielu kanałów, w tle elektrownia w Pątnowie
I znów kanał...
Kościół w Gosławicach
I mały skansen
Elektrownia Pątnów... tam w najnowszym kotle w czasie konserwacji pracuje moje dziecko... podest kotłowy :)
Na odkrywkach w Kleczewie ryją i w święto