Tylko z roboty dzisiaj. Wyszedłem o 5:15 by jechac do roboty, ale warunki jak dla mnie zbyt tropikalne: ciepło i wilgotnośc chyba ze 125%, błyskawicznie byłem zlany potem i oblepiony mgłą. Uciekłem na pociąg. Powrót w duchocie. Po drodze odebrałem połowę transportu dostarczonego wczoraj z Poznania.... :)
Powrót znad morza... Pociąg z Koszalina był w Poznaniu o 2:30, a dalej do Gniezna pociąg o 5:30, więc trochę po mieście się pokręciłem. Posiedziałem w nocy na Rynku itp... Później fasolka po bretońsku w przydworcowym barze i jazda do Gniezna do pracy. Nie było kondycji dzisiaj i przysypiałem na stojąco :( Dlatego powrót z pracy pociągiem a nie rowerem. Bałem się, że film mi się urwie. Dobra decyzja, bo po drodze wpadłbym w burzę. Słonie przed poznańskim RAtuszem Rynek Obowiązkowa fota z Marychem
Drugi dzień nad morzem. Jechałem tam raczej z nastawieniem towarzyskim, piwnym i flądrowatym niż rowerowym dlatego dystans na rowerze niewielki. Z rana mgła gęsta była. Wybrałem się na kilka km spacerku po plaży Pogoda nadal nieciekawa, więc wizyta w moim ulubionym klubie w Sarbinowie "Jamajka Disco", bo... mają tam najlepsze piwo w Polsce- Noteckie :) Później jeszcze trochę spacerowania ulicą Nadmorską ... na której można spotkac sporo rowerzystów No i o 20tej wyjazd do Koszalina na pociąg do domu :( Przynajmniej jechał pociąg z przedziałem dla rowerów
Z rana wyprawa do portu w Chłopach kupic świeżutką flądrę. Jeszcze podskakiwały... kupiłem 4kg, miałem szczęście, że się na ostatnie załapałem. Wystałem się w kolejce z 2h, ale jak się później okazało warto było :) Po powrocie z flądrami mały wypad do Mielna. Ruszyłem plażą, ale piach był bardziej sypki niż sobie wyobrażałem. Młynek, z tyłu fontanna piachu i 0,5km/h. Zjechałem na ścieżkę rowerową. Warto było, bo się dowiedziałem, że przebiega tam 16ty południk :) Na plaży w Mielnie Po powrocie czekały już usmażone rybki. Pyyycha, 4 pożarłem :)
W czwartek zapadłą decyzja o wyjeździe nad morze, do Sarbinowa. Zatem w piątek do pracy pociągiem z Koną. Po pracy prosto w pociąg do Poznania i w Poznaniu przesiadka do Koszalina. Z Koszalina przejazd rowerem do Sarbinowa. Na szczęście wzdłuż krajówki ładna ścieżka rowerowa jest. Jakież było moje zdziwienie na widok rodziny i znajomych, którzy są tam od niedzieli.... spaleni jakby na solarium chodzili. A u nas cały czas deszcze...
Powrót po kilkudniowej przerwie. We wtorek do pracy pociągiem, bo zaraz po pracy do Poznania na koncert Nine Inch Nails... Było rewelacyjnie!!! Po koncercie prosto do pracy i do chaty pociągiem, a później odsypianie i danie odpocząc nogom...
Dzisiaj rano deszczowo, więc rower w pociąg... Powrót przy ładnej pogodzie, z przystankami na grzyby... Tylko pod koniec trasy dopadły mnie burzowe chmury, ale udało się załapac tylko kilka kropel.
A jutro... prawdopodobnie prosto z pracy biorę Konę w pociąg i jadę do Sarbinowa na weekend :)
Dzisiaj znów lipa :( RAno wychodze by jechac rowerem do roboty, a tu... pana. Wymiana dętki, umycie się, wysuszenie z potu zajęło parę minut, więc został dojazd do dworca na pociąg :( W drodze powrotnej znowu deszcz, a wogóle to przeziębienie mnie chwyciło. Porażka. A jutro bez rowerowania. Jedno, że rano pogoda niepewna, a drugie, że prosto z pracy jadę do Poznania na koncert Nine Inch Nails :)
Pogoda w miarę dobra, więc koło południa bez pomysłu na trasę wybrałem się w drogę. Wylatowo-Trzemżal do Słowikowa... i tu zapadłą decyzja, że do Skorzęcina pojadę. W Skorzęcinie nudy, więc pomyślałem, że podjadę do Ostrowa pod wiatrak zobaczyc czy sielawy już mają ;) Zaraz za Skorzęcinem dopadła mnie ulewa. Udało się najgorsze przeczekac w Wylatkowie pod barowym parasolem. Przemoczony i zmarznięty w małym deszczyku pojechałem do Ostrowa, z nadzieją na smażoną sielawę. Niestaty zawiodłem się, zaczynają z rybami dopiero za tydzień. Nie zostało nic innego jak pognac do domu na coś ciepłego. A w Mogilnie... oczywiście nie padało.
Z rana na działkę dobic resztę trawska, które rozrosło się po kolana z powodu awarii kosiarki :( Udało się nareszcie jestem na bieżąco :) Później wieczorem powrót wokół J. Wiecanowskiego. W Chałupska jakieś dwa tępe ch..je śmignęły z naprzeciwka na quadach. Nie dośc, że niebezpieczne to było, to jeszcze na drodze z kamienia wapiennego. Przez moment nic nie widziałem i cały się zabieliłem :( Ciepło było to przejechałem jeszcze przez Wylatowo, do którego się właśnie wybieram na patrol pól ;)