Do roboty skorzystałem z usług PKP. Po wczorajszym służbowym wyjeździe i całodziennym dreptaniu z buta po Wa-wie nogi jeszcze bolały :( Droga powrotna typowo. Dzisiaj Koną. Nie było czasu wcześniej linki przerzutki w Giant`cie wymienic. Dopiero teraz to zrobiłem.
Oj ten miesiąc kiepski pod względem przebiegu i wycieczek :(
Zamontowałem licznik i inne pedały do szosówki. Czas był na mały teścik. Kilka regulacji trzebz było zrobic, ale śmiga nieźle. Nie osiągnąłem zawrotnej średniej, ale 20km z 25km/h praktycznie wogóle nie czuję... Inny razem sprawdzię lepiej :)
Przerwa w dojazdach do pracy... wczoraj delegacja do Wąbrzeźna, na noc zostałem w Toruniu i prosto z Torunia pociągiem do roboty. Jutro znowu wyjazd do stolycy, więc także bez rowerowania :( A dzisiaj zerknąłem do gianta by przerzutki podregulowac, bo ostatnio dziwnie przeskakiwały. Okazało się, że znów się linka w manetce przetarła i pękła :( Nie wiem czy choc 2tys km od wymiany manetki zrobiłem... Pieprzone Alivio... :(
Do roboty standardowo. Z roboty ze spacerkiem po lesie w poszukiwaniu grzybów. Opłacało się. Pół woreczka maślaków i kilkanaście kozaczków. Pierwsze grzyby zebrane w tym roku. Na obiad sosik grzybowy był ;) Jutro bez rowerowania... wyjazd służbowy do Wąbrzeźna...
Pogoda nie rozpieszcza... Wczoraj cały dzień ulewy dzisiaj silny wiatr, więc nie miałem ochoty na dłuższą wycieczkę. Popołudniu podjechałem tylko do babci zerknąc na zapuszczony trawnik, którego dawno nie kosiłem z powodu awarii kosiarki. W piątek doszedłem do połowy, a w sobotę przez ulewę się nie dało dokończyc :( Pochodziłem po nim, aż tu nagle... Całe stadko maślaków :) Znaczy to, że grzyby są. Jutro zatrzymam się w moim zagajniku w drodze z pracy, zapowiada się smaczna kolacja :))
Standardowo do i z roboty. Rano bardzo ciepło i przyjemnie, aż się nie chciało kręcic tylko podziwiac przyrodę, wypatrywac saren i słuchac skowronków...
W drodze powrotnej strzeliłem sobie fotki w koszulce BS :)
Po Zlocie dzisiejszy dzień bardzo nudny... do i z roboty. No może tylko to ciekawe, że rano zaliczyłem glebę... jakieś 10km od domu na polnej drodze usłyszałem, że coś za mną jedzie, zjechałem na bok by przepuścic... okazało się, że to całkiem spory "tir". Pędził na złamanie karku tuż obok mnie... chciałem uniknąc przytarcie odsunąłem się w pole... Pole było sporo niżej no i gleba :( Chciałem za nim popędzic gościa z wozu wyciągnąc i trochę sprac ;) ale skręcił w bok i już nie chciało mi się za nim jechac.
No i po zlocie... pobudka przed 6, dojazd do Wałbrzycha. Dośc szybki i miałem jeszcze 2h do pociągu. Poszukałem bankomatu, kupiłem 3 bułki i serek i skonsumowałem na wałbrzyskim rynku. Powrót do domu pociągiem z jednoczesnym powrotem do szarej codzienności :((( Fotki w galerii Sebka Micia22 ...i mojej
Trzeci dzień zlotu... Na poniedziałek wziąłem urlop, załatwiłem też dodatkowy nocleg na poniedziałek, więc cały III dzień został na jazdę. Od rana pogoda kiepska, totalna mgła i wiatr. Do południa większośc zlotowiczów już się rozjechała... Z Bartem chcieliśmy zrobic lekką trasę. Padło na zielony szlak, który dzień wcześniej robiła ekipa nieturystyczna. Pogoda się poprawiła, a szlak piękny. Dużo podjazdów/podejśc, ale i sporo zjazdów. Rewelacja!!! No i bardziej lubię jeździc w 2 ze spokojnym tempem... Wycieczka doskonała... niezbyt długa, a męcząca, ale tylko fizycznie a nie psychicznie :)
Na zielonym szlaku Z Bartkiem przy czeskiej granicy Schronisko Andrzejówka Widok na Głuszycę Kona przed Orłem