Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2009

Dystans całkowity:1851.04 km (w terenie 394.00 km; 21.29%)
Czas w ruchu:78:01
Średnia prędkość:23.73 km/h
Maksymalna prędkość:49.10 km/h
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:59.71 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Z i do roboty

Czwartek, 30 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Mogilno-Gniezno-Mogilno... czyli po staremu. Droga powrotna przy wietrze o dużej sile i dobrym kierunku... tylko jak dla mnie zwrot mógłby byc przeciwny :(
Ogólnie nudy, no może poza tym, że zamówiłem koszulke na I zlot Forum Rowerowego w Górach Sowich i tym, że strzeliło mi dzisiaj 3Mm w tym roku :)

Najgłupszy wypadek w historii...

Środa, 29 kwietnia 2009 · Komentarze(6)
Wróiłem wcześniej z wyjazdu służbowego do Wąbrzeźna, o 14tej wskoczyłem już na rower, więc zaplanowałem dłuższą wycieczkę- do Powidza i Skorzęcina.
Do Powidza przez Słowikowo i koło wielkiego dębu (o dziwo znalazłem drogę). Zahaczyłem o knajpkę "pod wiatrakiem" w Ostrowie by sprawdzic czy już otwarta. Niestety zamknięta na cztery spusty i nie wiadomo kiedy uda się wskoczyc tam na smażoną sielawę :(
W Powidzu pustki, nie licząc dwóch opalających się na pomoście gości, kilku żeglarzy szykujących jachty i 3 barów zaopatrujących się w piwo.
W Skorzęcinie więcej ludzi, kilka otwartych sklepów i ogólny zgiełk... przygotowania do długiego weekendu, a spóźnielascy do letniego sezonu.

W drodze powrotnej spotkałem w Trzmesznie Sebastiana, pogadaliśmy chwilę i tu zdarzył się ów najgłupszy wypadek w historii... Rozjężdżając się w przeciwne strony... SPDki o dziwo wpięły mi się nadzwyczaj szybko, ale... kieszeń koszulki zaplątała mi się w siodełko. Ani się nie wyplątałem z siodełka, ani nie wypiąłem SPDków, ani nie ruszyłem, więc gleba zaliczona :) Mam nadzieję, że mało osób to widziało :) Pech dzisiaj prześladował... podobne wypadki dzisiaj mogłem miec aż 3, ale w ostatniej chwili się wypiąłem (sprzet bardziej profesjonalny od obsługi...). Poza tym 5 much złapanych na zęby i jeden świrus w samochodzie jadący ze mną na czołówkę, że na pobocze musiałem uciekac, na szczęście było gdzie...
Poza tym kolejna seteczka zaliczona i już w kwietniu poprawiony najlepszy miesiąc ubiegłego roku :)

Z innej beczki... od czwartku przewóz roweru PKP za 1 zł!!!

Pod wielkim dębem... podobno tak samo pod nim sam Napoleon Bonaparte wypoczywał:)


Jezioro Powidzkie jeszcze puste...


...ale żeglarze już się szykują


W Skorzęcinie trochę ludków się kręciło...


... i jeden łabądek :)

Po towar...

Wtorek, 28 kwietnia 2009 · Komentarze(6)
Z braku Noteckiego trzeba było załatwic jakiś substytut. Wypad na Barkę po zamówioną partię Żywego. Niestety Noteckie jest dostępne najbliżej w Toruniu lub Poznaniu ;( A wysyłkowo dzięki "panie Waldku, pan się nie boi..." kupic też już nie można :(

Do i z roboty

Wtorek, 28 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Standardowo do i z roboty. Mimo wiatru niezła średnia, rano była 27,5km/h. W drodze powrotnej spadła nieco, bo od Gniezna 20km odprowadził mnie Maciej...
W Kruchowie po raz któryś spotkałem biegacza z Trzemeszna. Wymiata jak szalony. Najpierw go wyprzedzałem, zjechałem nad J. Młynek i później mijałem gdy wracał. Dobrze, że wracał, bo jakby pod górę biegł z taką samą prędkością, to bym chyba go nie dogonił... Masakra jak można tak biegac :|
Jutro przerwa rowerowa, służbowy wyjazd z szefem do Wąbrzeźna... No chyba, że wcześnie wrócę i będzie się chciało gdzieś wyskoczyc :)

Z i do roboty

Poniedziałek, 27 kwietnia 2009 · Komentarze(1)
Rozpocząłem dzisiaj dojazdy rowerem nie tylko z, ale i do roboty. Przywitał mnie silny wiatr. Rzadko się zdarza by o 5:15 już tak wiało. Po 5km chciałem zawrócic na PKP, ale stwierdziłem, że trzeba byc twardym :) Od połowy drogi wiatr już tylko w bok.
Bałem się drogi powrotnej, ale znowu pół drogi z huraganowym wiatrem w bok, a drugie pół drogi z wiatrem w plecy, więc się leciałooooo :)

Szukając nowych tras

Niedziela, 26 kwietnia 2009 · Komentarze(6)
Widząc prognozy dotyczące wiatru wybrałem się Koną w poszukiwaniu ciekawych nowych tras, których nie odważyłbym się zrobic Giantem... Tym razem padło na rezerwat źródeł rzeki Gąsawki, dolinę Gąsawki i próbe objazdu J. Ocwieckiego. Rezerwat i dolina Gąsawki bez problemu poszła, ale objazd jeziora sprawił problemy... bardzo często droga kończyła się w polu, w krzaczorach lu na jakiejś skarpie nad jeziorem. Często trzeba było Konę brac na plecy... "Nosiła Kona po błoniach ponieśli i Konę" :)
Pobłądziłem nieco, ale odnalazłem się jakoś w Chomiąży Szlacheckiej. Przy okazji spróbuję odszukac lepszą trasę...
A z witarem prognozy się sprawdziły... po wyjechaniu z lasu było cięęężko...

U źródeł rz. Gąsawki

Z grubsza tutaj zaczyna swój bieg rz. Gąsawka i tutaj... mają wodopój dziki i inna zwierzyna, zwiewałem co sił w nogach

W dolinie Gąsawki = w dolinie zwilców (takie białe i niebieskie kwiatki), trwa sezon na nie

Mała odsapka nad J. Ocwieckim

I przymiarki do nowego roweru

Objeżdżając J. Ocwieckie pobładziłem totalnie... jakaś aleja czereśniowa, ale nie wiem gdzie

Jak juz się znalazłem wstąpiłem do sklepu w Parlinie, bo skończył mi się ulubiony Tymbark jabłkowo-miętowy... znalazłem poszukiwane od kilku lat piwo (prawdziwe piwo, a nie siki z Kompanii Piwowarskiej czy grupy Żywiec) Staropolskie z browaru w Zduńskiej Woli :)) Właśnie zaczynam konsupmcję :) Będę częściej przez Parlin jeździł :)

Dojazdowo

Sobota, 25 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Z rana dojazdowo i później spacerowo. Jak zwykle w sobotę są inne zajęcia niż jazda rowerem...
Wietrznie potwornie, a w najbliższe dni ma byc tylko gorzej :(

Z roboty...

Piątek, 24 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Z roboty standardowo z tą różnicą, że drugia raz do 20 km odprowadził mnie Maciej (braki kondycyjne coraz wyraźniejsze;)) i wrócił do Gniezna.
Plan miałem ambitniejszy na drogę powrotną, ale gadanie w pracy o zupie węgierskiej tak podziałało, że czym prędzej gnałem do domu ją zrobic :)
Znowu rozkręciłą się sztyca :( Szybka naprawa, a w poniedziałek trzeba będzie "zabezpieczyc połączenie gwintowe preparatem Loctite 262 lub równoważnym" :)

Rano znów leń i dojazd na PKP bez tradycyjnej pętelki ul Słowackiego... Od poniedziałku przejazdy i do roboty, tym razem nieodwołalnie!!!

Wmordewind i awaria...

Czwartek, 23 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Nareszcie było ciepło rano, jednak... miałem takiego lenia, że nie chciało mi się jechac na PKP, nie mówiąc już o jecaniu całej trasy do roboty... Ledwie zdąrzyłem na pociąg i to bez tradycyjnej dodatkowej 1km pętelki.
W drodze powrotnej po wjeździe do lasu za Lubochnią coś zaczęło mi dzwonic, jakby z okolic korby. Całą droge przez las nasłuchiwałem co to, w końcu zrezygnowałem.
Dojeżdżając do Krzyżówki obejrzałem się za siebie... ścigał mnie biker z Gniezna - Darek Poczekałem na niego chwilę, powydziwiał czy mam elektryczne wspomaganie i się rozstaliśmy.

Przy okazji kupna za Trzemesznem tradycyjnego napoju jabłokowo- miętowego wyszło co to dzwoniło... podnosząc rower za siodełko zostało mi ono w ręku. Rozkręciła się sztyca, a dzwoniła jedna śruba w ramie. Naprawa pół godziny zajęła, ręce ufajdane smarem... reszta drogi już bez miłych i niemiłych niespodzianek, z tradycyjnym wmordewindem :(

Z roboty

Środa, 22 kwietnia 2009 · Komentarze(3)
Po raz pierwszy w tym roku w drodze z roboty towarzyszył mi kolega z biura - Maciej. Oj widac, że to jeden z pierwszych jego tak długich wyjazdów, widac ;) Przejechaliśmy razem blisko 20km i zawrócił z powrotem do Gniezna...

Planowałem DO roboty jechac pierwszy raz rowerem, ale wskazania termometru i kierowcy skrobiący szyby pod blokiem mnie zniechęcili :( Nadal zimno, a wychodzic o 5:15 i gnac gdzie jak gdzie, ale do roboty w taki chłód nie nawidzę...

Dzisiaj sukces, przekroczyłem ubiegłoroczny wynik z kwietnia :)


Tuż przed domem znów się zdenerwowałem na swojego proboszcza... znów te "flagi"... wszędzie byle nie w takim miejscu!!