Jakimś cudem udało się z Puszczy pociągiem wydostać, a nie było to łatwe przy kilkugodzinnych opóźnieniach pociagów, podstawianiu autobusów zastępczych itp. Po przesiadce w Poznaniu w pociągu spotkałem Sebastiana wracającego z rowerowych wojaży po Alpach austriackich.
Na obiad do kanjpy w inną stronę, już nie istnieje, powrót do starej sprawdzonej. "Czwartki nieczynne" i powrót do pierwszej miejscowości na jakąś TFU! niby-pizzę
oto jestem. "Muł roboczy" wyremontowany w końcu, dzisiaj jazda testowa, na mokro niestety. No i o mały włos skończyłaby się koniecznością kolejnego remontu. Fiknąłem orła przez kierownicę. Ścieżka w lesie, ulewa, ledwo co widzę, kałuża, przejechałem. Kałuża głębsza niż myślałem, zakończona wypłukaną na 30cm skarpą. Koło za małe i fik przez kierownicę. Na szczęście jechałem wolno i koło i ja całe.
Dawno mnie tu nie było. Dzisiaj byłą okazja ze względu na krótki wypadzik do Przyjezierza w ramach III. Ogólnopolskiego Nieoficjalnego Zlotu Capo :) który odbył się przy okazji skromnego Zlotu Sympatyków Wylatowa :)