Powrót do domu
Niedziela, 6 września 2009
· Komentarze(0)
koniec pobytu pod Ślężą...
Niuejdżowsko-sekciarska impreza skończyła się o 3:30, podobnie jak i nasza równoległa impreza... Pora spac i pobudka po 8... Pokręcenie się po okolicy zalewu Sulistrowickiego, pogadanie z pozostałymi "niedobitkami", ruskie pierogi i pora się zbierac...
Zahaczyłem jeszcze o Sobótkę. Bartek podjechał tam samochodem ja rowerem. Pokręciliśmy się po Rynku i pogadaliśmy ze znajomymi, którzy zostali na dalszej części niuejdżowskiej imprezy.
Czas było ruszyc na pociąg... Źle oceniłem czas dojazdu i nieco pobłądziłem. W Mietkowie byłem 15 minut po planowym odjeździe pociągu. Fuks niesamowity, bo pociąg opóźniony był 20 minut dzięki czemu udało się w niego wskoczyc. Jak zwykle wsiadanie upierdliwe i brak miejsca dla rowerów... Jakoś się musiałem mocno spieszyc na pociąg, bo wskazanie licznika z Vmax...110,5km/h... Nie przypominam sobie bym tyle osiągnął :) Na chwilę licznik musiał oszelac...
W dodatku kilka stacji przed Poznaniem jakiś nawalony gościu się do mnie przyczepił bym wziął rower, bo on chce usiąśc... że niby nie mam prawa roweru tak wozic, a następnym razem on może samochód wstawi... Bojąc się, że mu przypierdzielę w końcu ugryzłem się w język... roweru nie wystawiłem, ale nieco "się skurczyłem", ale nerwy mi puszczały... Po dojechaniu do stacji końcowej tak wysiadałem by ch...ja nie obudzic z nadzieją, że ocknie się na bocznicy... Mimo to nadal miałem ochotę mu przywalic...
Z Poznania droga już była kulturalna...
3:30 koniec niuejdżowskiej imprezy...
Krótka wizyta na rynku w Sobótce
Niuejdżowsko-sekciarska impreza skończyła się o 3:30, podobnie jak i nasza równoległa impreza... Pora spac i pobudka po 8... Pokręcenie się po okolicy zalewu Sulistrowickiego, pogadanie z pozostałymi "niedobitkami", ruskie pierogi i pora się zbierac...
Zahaczyłem jeszcze o Sobótkę. Bartek podjechał tam samochodem ja rowerem. Pokręciliśmy się po Rynku i pogadaliśmy ze znajomymi, którzy zostali na dalszej części niuejdżowskiej imprezy.
Czas było ruszyc na pociąg... Źle oceniłem czas dojazdu i nieco pobłądziłem. W Mietkowie byłem 15 minut po planowym odjeździe pociągu. Fuks niesamowity, bo pociąg opóźniony był 20 minut dzięki czemu udało się w niego wskoczyc. Jak zwykle wsiadanie upierdliwe i brak miejsca dla rowerów... Jakoś się musiałem mocno spieszyc na pociąg, bo wskazanie licznika z Vmax...110,5km/h... Nie przypominam sobie bym tyle osiągnął :) Na chwilę licznik musiał oszelac...
W dodatku kilka stacji przed Poznaniem jakiś nawalony gościu się do mnie przyczepił bym wziął rower, bo on chce usiąśc... że niby nie mam prawa roweru tak wozic, a następnym razem on może samochód wstawi... Bojąc się, że mu przypierdzielę w końcu ugryzłem się w język... roweru nie wystawiłem, ale nieco "się skurczyłem", ale nerwy mi puszczały... Po dojechaniu do stacji końcowej tak wysiadałem by ch...ja nie obudzic z nadzieją, że ocknie się na bocznicy... Mimo to nadal miałem ochotę mu przywalic...
Z Poznania droga już była kulturalna...
3:30 koniec niuejdżowskiej imprezy...
Krótka wizyta na rynku w Sobótce