Totalnie przemoczony
Piątek, 11 września 2009
· Komentarze(4)
Wyjazd do roboty jak zwykle 5:20. O tej porze ciemno jak w baraku Obamy i chmur nie widac. Jadę normalnie, jakieś 18km przed robotą zaczęła się mżawka, a 12-13km przed zaczęło porządnie lac. Nie było sensu wracac, a i na schowanie się było późno i nie było czasu.
Przemokłem do suchej nitki, narobiłem syfu w biurze przebierając się (na szczęście sakwy wodoodporne). Jednak wracając miałem nadal skarpetki mokre, w butach nadal chlupało, spodenki też wilgotne... jedynie koszulka sucha była, bo na drogę powrotną miałem w sakwie.
Jakoś się tak udało jechac, mam tylko nadzieję, że jakieś choróbsko się nie wda.
Masakryczne błoto w lesie, rzeźnia... uściskałbym tego kto drogę "naprawił" przez przejazd równiarką. Najpierw grzęźnięcie w piachu, a po dzisiejszej ulewie w błocie :(
Przemokłem do suchej nitki, narobiłem syfu w biurze przebierając się (na szczęście sakwy wodoodporne). Jednak wracając miałem nadal skarpetki mokre, w butach nadal chlupało, spodenki też wilgotne... jedynie koszulka sucha była, bo na drogę powrotną miałem w sakwie.
Jakoś się tak udało jechac, mam tylko nadzieję, że jakieś choróbsko się nie wda.
Masakryczne błoto w lesie, rzeźnia... uściskałbym tego kto drogę "naprawił" przez przejazd równiarką. Najpierw grzęźnięcie w piachu, a po dzisiejszej ulewie w błocie :(