Dobre wiatry w drodze z pracy i wykręcony rekord prędkości na płaskim i bez tunelu aerodynamicznego - 60,5km/h. Wczorajsza grochówka na obiad nie miałą z tym nic wspólnego :)
Rano do pracy na pociąg, bo lało nieźle. Mimo, że pociągiem i tak zmokłem zdrowo. Powrót też pociągiem, bo znowu przepadywało, się ochłodziło, a ja miałem jeszcze wszystko mokre od rana...
Przy okazji zaproszenie na niedzielny rajd rowerowy. Jeśli nic nie wyskoczy, to może się wybiorę.
Dopracy dzisiaj nieco spóźniony. Zamek w sakwie się rozsypuje i się męczyłem z zapięciem z 10 minut, później nieco ospała jazda, a już od Lubochni prawie bez jazdy... Przenioosłem się myślami na Zebrę do Wa-wy, czyli kilka telefonów z pytaniami i ochrzanem od montażysty na budowie... Powrót po pracy standardowo z zahaczeniem o Barkę by spróbować kolejną nowość. "Wiśnię w piwie" z br. Kormoran w Olsztynie. Generalnie nie lubię piwopodobnych napojów smakowych typu Reds czy piw ze sokiem, więc się bałem pić. Jednak pomyłka. Nieźle smakuje. Czuć wyraźnie smak wiśni, kwaskowy smaczek i zero słodyczy...
Niedziela minęła na błogiej sielance i później na wiejskiej imprezie odpustowej, a dzisiaj rano do pracy. Pobudka o 4:30, pakowanie, zwijanie namiotu i niestety powrót do domu. Rowerem do Miałów i pociągiem do Gniezna prosto do pracy :((( Szok po dwudniowej ciszy :( Po pracy z bagażami nie chciało mi się jechać już do domu tylko pojechałem na pociąg. A z pociągu ku pokrzepieniu wstąpiłem na Barkę po jedną z ostatnich nowości, które się tam pojawiły :) Niezłe, ale pijałem lepsze Kozele na Słowacji, ze sreberkiem na szyjce.... Jutro będzie test "Wiśni w piwie" z olsztyńskiego Kormorana.