W drodze do pracy po raz kolejny (3 w tym roku) w manetce strzeliła linka. Na szczęście blisko Gniezna, że na "młynku" jechałem może z 7km. Wymiana klamkomanetki na nową, ale taki sam model nic nie pomogła. Trzeba będzie zrezygnowac z alivio albo przerzucic się na osobną klamkę i osobną manetkę. Te podobno już nie mają tej wady. Po tylu wymianach linkę mam zawsze ze sobą i doświadczenie w rozkręceniu manetki jest, więc przed wyjazdem do domu udało się sprawnie wymienic. W drodze powrotnej rozlazła się założona "tymczasowo" 2 tygodnie temu jakaś stara opona. Nowa leżała w piwnicy od tygodnia, ale jakoś nia miałem natchnienia na wymianę. Miałem karę za lenistwo :( Dętka się przetarła i w ramach pokuty musiałem co 3km pompowac. Teraz już opona nowa jest :)
Komentarze (3)
Hehe - ciekawe co tam spartolili w tej klamkomanetce że tak tnie linki. Widzę że jak coś się sypie to na całego...
W moim "mule roboczym" też muszę dac amorki do przeglądu. Ale to dopiero po zimie. Narazie nie mam co narzekac, ale raz na trzy lata warto do nich zajrzec :)
I za Konę będę musiał chyba się wziąc. Czasami jakieś skrzypienie słychac, wydaje się, że to coś z suportem.
hehehehe :) lenistwo to straszna rzecz :) u mnie póki co szykują się dwie zmiany - 1) przednia zmieniarka - bo dostała takich luzów, że jak jadę po wertepach z łańcuchem na średniej tarczy to dzwonić zaczęła :D słowo honoru. jechałem po kocich łbach i coś dzwoniło, nie wiedziałem co. dotknąłem wodzika przerzutki i cisza... ;) 2) amor ;) a przynajmniej uszczelki muszę zmienić i może jakoś uszczelnić prawy korek bo non stop mi olej przez niego cieknie i amor uwalony olejem. a czasem po powrocie do domu olej i na podłogę kapnie. wrrr...