I bardzo nieoficjalny zlot Cannondale'a Capo

Sobota, 17 kwietnia 2010 · Komentarze(2)
1. dzień zlotu... Frekwencja spora, bo dopisało 2/3 polskich posiadaczy capo (wg naszych danych).
Pobudka skoro świt o 9, śniadanie i takie tam i z godnie z planem wypad z Wrocławia do Sobótki. Obojętnie w jaką stronę się nie jechało to wmordewind :( Połowę drogi pocisnęliśmy trochę, dalej daliśmy luz, bo w końcu nikt nas nie gonił, a i jadąc spokojniej pogadać można.
W Sobótce krótka wizyta na Rynku i powrót z obiadkiem "W starej mleczarni". Po dobrm i obfitym obiedzie dalej, mimo że czasami z wiatrem, trochę ciążyło, prędkość średnia 20km/h...
Wieczorem mieliśmy jeszcze pokręcić po mieście, ale po zakupach ciekawych okazów piwnych i białej kiełbaski z pomysłu zrezygnowaliśmy... trochę pogaduch, film "Wściekłe pięści" i to by było na tyle :)

Capo satły razem samotnie przez noc i przy każdej okazji zostawialiśmy je razem z nadzieją, że doczekamy się za kilka miesięcy młodych. Niestety wydaje się, że są to dwa samce :(

Mały test mojego capo przez "gospodarza zlotu", czyli Barta...

W drodze do Sobótki, oczywiście łamażnie, centralnie zastawiłem Ślężę

Aby było widać, że to faktycznie tam jeszcze jedno podejście z odsłonięciem Ślęży :)
I na rynku w Sobótce

2/3 polskich capo :)

Komentarze (2)

Ileż razy można? Na Ślęże weszliśmy, ale tą małą... na dużą wejdzimy we wrześniu :)

mogilniak 20:08 poniedziałek, 19 kwietnia 2010

A na Ślężę to nie łaska było wnieść rowery? Taka ładna pogoda to zapewne ładne widoki by były :)

sebekfireman 20:05 poniedziałek, 19 kwietnia 2010
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iechc

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]