O włos od kraksy
Wtorek, 22 czerwca 2010
· Komentarze(4)
W drodze do pracy za Krzyżownicą podskoczył mi poziom adrenaliny. Dużo nie brakowało bym zaliczył solidną kraksę. Polna droga wysypana szlaką, żużlem. Popierdzielam ok. 30km/h prawą stroną drogi. Z naprzeciwka jedzie jakiś gość na składaczku. Nagle kilka metrów ode mnie by ominąć piach zjechał na moją stronę. Po hamulcach, kupa hałasu i kurzu. Jakimś cudem udało się bokiem przelecieć obok niego. Dopiero wtedy usłyszałem głośne "o k..waaaa!". Wtedy zorientował się dopiero co się stało, że coś jechało. Było krótko po wschodzie słońca, słońce dokładnie za moimi plecami, jakieś krzaki w tle. W ogóle mnie nie widział. Gdyby manewr zjazdu na moją stronę zrobił kilka metrów później albo w ostatniej chwili próbował uciekać, to dzwon zaliczylibyśmy konkretny.
Powrót już bez emocji. Z urozmaiceniem, bo znowu w trójkę, przystanek na ławeczce w Lubochni i dalej wszyscy w swoją stronę.
Powrót już bez emocji. Z urozmaiceniem, bo znowu w trójkę, przystanek na ławeczce w Lubochni i dalej wszyscy w swoją stronę.