Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2008

Dystans całkowity:1250.24 km (w terenie 241.30 km; 19.30%)
Czas w ruchu:54:23
Średnia prędkość:22.99 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:69.46 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Rano na pociąg i z pociągu

Wtorek, 15 kwietnia 2008 · Komentarze(5)
Rano na pociąg i z pociągu do pracy. Z powrotem już było gorzej. Wyszedłem przypiąć sakwę, a tu jak nie łupnie... burza w pobliżu na całego, ale bez deszczu. Zdecydowałem się wyjechać rowerem. Najpierw na Pławniku zwątpiłem, ale... jadę dalej. W Osińcu zdecydowałem się zawrócić i pojechać na PKP by z Gniezna do Mogilna pociągiem wrócić. Niestety się 5 minut spóźniłem, a następny 1,5h później. No więc czekam... czekam i czekam i stwierdziłem, że jakoś się chmury rozeszły. W moją stronę ich nie ma. No więc w drogę... przetestowałem drogę z centrum Gniezna przez Wierzbiczany do Lubochni. Wcześniej nie miałem okazji...

Kto będzie pierwszy, on czy one?? (rower czy burze??)

Ta już poszła w drugą stronę

Jednak rower był szybszy :) To już kuźnia w Wydartowie i nadal sucho, a żabi skok do domu i to z górki

Chmura przyszła jednak z drugiej strony i zdąrzyłem dosłownie w ostatniej chwili :) Wchodząc do bloku spadłą mi na licznik 1 kropla, 2 minuty póxniej padało już na dobre.
A wczoraj była taka piękna pogoda... Niestety wczoraj delegacja do stolycy :(( Cały dzień stawiania na budowie głupich pieczątek na dokumentacjach. Nie było nawet czasu skoczyć na starówkę. Ledwie udało się zjeść, to co lubię w stolycy (to i tylko to)- prawdziwy kebab turecki z kawałkami mięcha i pikantnym sosem z rozbełtanych w oliwie papryczek :)) A nie buła z jakimś pasztetem i czymś co nazywane jest keczupem :/ Ale trzeba przyznać, ze budowa wyszła całkiem dobrze w porównaniu z tym co było. Wysięgniki ładnie się prezentują :))

Dzisiaj obrałem sobie kilka

Niedziela, 13 kwietnia 2008 · Komentarze(6)
Dzisiaj obrałem sobie kilka celów: przetestować nowe ciuchy, znaleźć resztki dworu Waldroffów, znaleźć grodzisko w Ostrowitem i okopy szwedzkie z czasów potopu w Ostrówku. Udało się częściowo. Relacja bardziej fotografoiczna niż opisowa. Rower dostał w kość. Oj dostał :/

Poczatek jak zwykle... Wylatowo- Targownica- Płaczkowo...


Pole w Płaczkowie setki hektolitró wylanej gnojówki, gnojowicy i innych syfów 20m od jeziora. Nie ma się co dziwić, że woda w Wylatowie jest jaka jest :((


Relikt komunizmu, ale miało to w sobie sporo liberalizmu. Budowano przynajmniej dla siebie, zamiast zrzucać się na podatki i budować wszystkim. Tylko jak ten czyn społęczny wyglądał? :/

Od Płaczkowa do Kamieńca... ładny tam zabytkowy drewniany kościół. Niestety o tej porze dnia trudno zrobić mu dobre zdjęcie :(

A to już Kamieniec nieco dalej-plaża i ja w nowych ciuchach ;)

Tuż przyplaży pomniczek upamiętniający rozstrzelanie w tym miejscu 1939roku Jana Piechowaka i jego 18-letniego syna, mieszkańcó tych stron

Widok w stronę Kamieńca...

Na J. Kamienieckim można spotkać sporo perkozów

.... i łabędzi. Wiją sobie gniazdko.

A ścieżka się zawęża

... by skonczyć się na łące...

... a po dojechaniu do drogi ostry podjazd. Gdy piach jest sypki rzadko udaje mi się podjechać bez schodzenia z rowera :/


No i znalazłem starą posiadłość Jerzego Waldorffa, o której tak pasjonująco opowiadał w telewizji. Jak ktoś nie wie kto to Jerzy Waldorff niech wyszuka w google'ach ;) Zniewalający zapach śliw i fiołkó przy okazji...

... ale 5m dalej była pasieka, więc oprócz zapachów jeden wielki bzyk latających pszczół, jak w filmie "Rój" :)

Ruiny posiadłości Waldorffów. Szkoda, ze to tak zniszczało :( Tym bardziej, że ludzie nie potrafią uszanowac i robią sobie wokół wysypisko :( Jak ktoś się boi węży, to nich nie zbliża się do ruin :) Ze 20 zaskrońców było, trudno nogę postawić, ale wiły się tak szybko, że zdjęcia nie ma

A tak resztki posiadłości wyglądają jadąc od strony Rękawczyna

Słowikowo... chyba najbardziej zadbana wioska jaką widziałem. Zawsze odmalowane co trzeba, ładna kostka chodnikowa, skansen starych maszyn rolniczych, trawka zawsze ładnie przystrzyżona... pytałem w sklepie "U Wiesia" skąd się to bieże... podobno ludzie sami z siebie tak dbają. Naprawdę miejscowość rewelacyjna.

Ruiny czegoś w Słowikowie.. niby ruiny, a okolica też zadbana :)

Znowu te zwilce...


Na plaży w Skorzęcinie... dziwnie leżę, bo uważałem by nie nie ugryzł któryś w ucho :)

Od Skorzęcina puściłem się dalej w las,w kierunku Wylatkowa. Koło niebieskiego transormatora skręciłem w lewo do Leśnictwa Piłka. Trochę jeziorek tam jest.

Gdzieś w lesie. Sam nie wiem gdzie, jechałem dłuuugo. Wyjechałem w Gaju. A w Gaju w prawo na Ostrowite Prymasowskie.

Kościół w Ostrowitym Prymasowskim. Ciekawa miejscowość. Położona tak nijak. Trudny dojazd od każdej strony

Pytałem ludzi. Nikt nie wie nic o żadnym grodzisku. Może chodzi o Ostrowite nie OStrowite Prymasowkie?? Sprawdzę... Jadę dalej. Trochę dużo znakó jak na takie drogi :)

Dojazd do Ostrowitego kiepski, przez Jerzykowo. Błoto niesłabe, ale jestem. Niestety nikt nie wie nic o grodzisku. Ktoś rzuciła hasło, że pewnie na wyspie jest. Być może. Tego niestety nie sprawdzę, przynajmniej nie rowerem nie wodnym. Oto wyspa.

Z Ostrowitego pojechałem do Trzemżala i znó do Słowikowa. Miałem przecież poszukać okopów. Zatrzymałem się znowu w sklepie "U Wiesia". Zauważyłe, że roweru i siebie nie miałem jeszcze nigdy tak brudnych :/ Ale to było jeszcze nic...


Ze Słowikowa znowu Rękawczyn, zjazd po piachu w dół :) W kierunku KAmionka. Sporo tam różnych rozlewisk...

Dojeżdżając do OStrówka napotkałem jakiegoś starszego wedkarza. Spytałem o okopy. Ospowiedział, że wie o co chodzi, od dziecka (jakieś 60 lat) wie, że są tam okopy, ale też od dziecka nie przypomina sobie by udało mu się tam dostać. Ciężki teren. Pomyślałem, że przecież ja pewnie dam :) Objaśnił mi dokładnie. Jako ciekwostkę podał mi, że jezioro przy tych okopach jest baaardzo głebokie. Zarzucając wędkę z lodu można było bardzo długo czekać aż haczyk opadnie. Kiedyś zmierzył na 33m. Powiedział mi, że widział mi jak jeżdziłem rano po drugiej stronie J. Kamienieckiego :) Podziękowałem i pojechałem na okopy...
Jechałem wg wskazówek wedkarza.. w pewnym momencie pedałując stałem, takie błoto się zrobiło. Czas rower prowadzić polem po błocie... Dalej trzeba zejść w zarośla, jakieś haszcze, trzciny.... widać, że teren to ostoja saren (mnóstwo tropów i kilka samych saren) i żurawi (tropy i krzyki). W końcu jest!! Widzę okopy. Spory nasyp i dół. Jakby całe to bagno, po którym idę było wykopane przez Szwedów by wykonać nasyp...

Zdjęcie kiepsko oddaje widok.. Widzę te okopy, jednak dojść nie potrafię. Bagno robi się coraz większe. Stąpam po tzrcinach,a le boję się by się nie zapaść na dobre :( Szwedzi wiedzieli gdzie robić bastiony. Nie dziwota, że Polacy mieli problem ich przegnać. Tylko jak oni do licha po takim czymś przetaczali swoje działa??

Zawróciłem. Jak wyglądałem ja po tym wszystkim i rower lepiej nie wspominać. Załamka. Mycie czeka mnie konkretne :((
Jednak szybkie spotkanie zrekompensowało straty :)) Spotkałem stare, znajome żurawie. Spotkałem je 4h wcześniej, ale z odległości 20m się wystarszyły i natycmisat odleciały. Tym razem zachowały się inaczej, spacerowały dalej i krzyczały na mnie. Piekny jest ten krzyk i piekne ptaki, wg mnie zasługują na miano królewskich. Piekny wygląd i królewskie zachowanie...


Dalej zahaczyłem jeszcze o bar w Kamionku, na pocieszenie po błocie :))
A za tydzień prawdopodobnie szlak im. J. Szulczewskiego!

Hmm to było "U Wiesia" czy "U Władzia"?? Oto jest pytanie :/ W każdym razie wiadomo o kogo chodzi. W Słowikowie taki sklep jest tylko jeden :)

Jak zwykle ostatni rano pociągiem

Czwartek, 10 kwietnia 2008 · Komentarze(4)
Jak zwykle ostatni rano pociągiem do pracy,a z powrotem rowerem. Długo się zastanawiałem czy to zrobić i wybrałem dobrze :) Wilgoć w osiadała na bluzie i zimno trochę dawało się we znaki, ale nie zmokłem :)
Ogólnie pogoda fatalna, ale jechało się dobrze, nawet nie skracałem by wracać najkrótszą trasą, a jechałem jak zwykle, tą dłuższą. Nie zjechałem tylko nad J. Młynek.

Nowych ciuchów rowerowych nie testowałem. Zostawię to sobie na niedzielę. Wcześniej nie będę miał czasu wsiąść na rower :(

Trochę rozmięknięta droga między Lubochnią a Piaskami


Prace w polu trwają. Pełne uznanie dla takich ludzi (zresztą mi też się zdarzało tak pracować). Mimo chłodu i deszczu praca idzie. To dzięki nim mamy smakowite i zdrowe polskie warzywka i owoce, w tym wypadku będą wyśmienite truskawki :)
Po 8h za biurkiem z 2h takiej pracy to byłaby przyjemność...



Wskaźniki wiatru :) Jechało się lekko, bo, jak zauważyłem, z wiatrem

Rano:
Mogilno: dom- dworzec

Środa, 9 kwietnia 2008 · Komentarze(2)
Rano:
Mogilno: dom- dworzec PKP, Gniezno: Dworzec PKP- Vetra
Popołudnie:
Vetra- Osiniec-Lubochnia-Trzemeszno- Kruchowo- Wydartowo- Mogilno.

Zjechałem jak zwykle ostatnio nad jezioro młynek, a tam z naprzeciwka... Sebastian - Sebekfireman :)
Pierwsze spotkanie od czasu znajomości wirtualnej, głównie dzięki Bikestats, miło było poznać :) Zdjęcie jego autorstwa, dzięki!!


A w domu... niespodzianka, przesyłka kilku ciuchów rowerowych. pewnie od razu jutro potestuję :)

Mała poobiednia przejażdżka:

Wtorek, 8 kwietnia 2008 · Komentarze(8)
Mała poobiednia przejażdżka: Mogilno- Wylatowo- Mogilno. W tym wietrze to i tak wyczyn, że chciało mi się wyjść na rower :)

Zapraszam serdecznie do Mogilna na rozpoczęcie sezonu Masters w Padniewie, memoriał im. Jana Wichłacza. Info tutaj http://rowery-mogilno.blog.onet.pl/2,ID303168747,index.html lub tutaj http://wylatowo.pl/news.php?dzial=Sport&art=665

Fotki... :)

Remont drogi krajowej nr15 w Wylatowie. Niby mają się ku końcowi, ale poprawki będą konieczne



W tym wietrze odwrotnie niż Ludzki Lucek, wolniejszy od swojego cienia :)



Widok z Wylatowa na wiatraczki... w Olszy :)


Kaczątka na mogileńskim wybrzeżu :)


Mała reklama... najlepszy lokal jaki znam pod względem zaopatrzenia... Czarne z Fortuny, Porter z Krajana, Żywe, Koźlak, Fratery... :P Jeszcze tylko Noteckie z Czarnkowa i pełnia szczęścia :)


Widok na te same wiatraczki w Olszy, ale tym razem przez moje nieco zabrudzone okno :) Ładny wskaźnik wiatru sobie postawiłem :P Zawsze wiem skąd wieje

Niedziela, a więc okazja do kolejnej

Niedziela, 6 kwietnia 2008 · Komentarze(6)
Niedziela, a więc okazja do kolejnej wycieczki. Brakowało pomysłów i chęci na szukanie jakiejś nowej trasy, wybrałem się do Gołąbek i Gąsawki. Dlatego też będzie więcej zdjęć niż tekstu.
Początek jak zwykle Wylatowo, Wydartowo Kruchowo i na Ławki. Tutaj informacja dla rolkowców. Po skręceniuw Kruchowie na Ławki zacząłem mierzyć długość nowego asfaltu, idealnego na roli. Od rozpoczęcia pomiaru do końca asfaltu przed lasem przed Gołabkami stuknęło 6,5km. Jakby rozpocząć pomiar przy blokach w Kruchowie wyszłoby z 8km, a gdyby skręcić w Ławkach w lewo lub prawo, gdzie też jest nowy asfalt, może wyszłoby dalej.
W Gołabkach zaliczyłem mały przystanek na plaży i dalej w las na Gąsawkę. Pierwszy raz chyba tamtędy jechałem. Trzymałem się niebieskiego szlaku rowerowego. Czasami brakowało oznakowań, ale jakoś się udało. Przejeżdżałem obok jakiegoś ładnego jeziorka, którego nazwy niestety nie znam. Dojechałem do asfaltu między Cegielnią a Gołabkami (tymi drugimi, z nadleśnictwem). Na skrzyżowaniu w prawo, obok Nadleśnictwa i pierwszą w lewo na leśnctwo Oćwieka. Urokliwa droga przez las. Dalej zaczyna się podremontowany asfalt. Tutaj kolejna informacja dla rolkarzy. Asfalt jest dłuższy niż między Bełkami a Gąsawką, a więc podjechać do Gąsawki stamtąd na rolkach asfaltem przez Bełki i na Gołąbki, z 10 km ładnego asfaltu przez las się uzbiera.
Przed Gąsawką oczywiście zahaczyłęm o ścieżkę edukacyjną. Im bliżej lata, tym ładniej wygląda.
W Gąsawce przystanek regenerujący i z powrotem przez Bełki i Niestronno do domu. Podczas zjazdu w Bełkach kolejny rekord prędkości- 56,4km/h.
W domu szybki obiadek i skoczyłem jeszcze do Olszy pod wiatraki i przez Szczeglin i Dąbrówkę do domu.

Czas na zdjęcia...

Aleja czereśniowa w Powiadaczach


Widok w druga stronę, kuszący asfalt, kusząca górka :)


W nowych patrzałkach na tle żwirowni w Powiadaczach


W tych drzewach na plazy w Gołabkach stukał dzięcioł, tylko gdzie?


Jeziorko w Gołabkach



W miłosnym uścisku


Rybki się proszą o haczyk...


...w napotkanym jeziorze, którego nazwy nie znam :(


Na niebieskim szlaku



Ładna droga między brzózkami


To już na ścieżce przy Gąsawce


mech nad Gąsawką...


...i zawilce


A to już nie roślinka :)


NAd doliną Gąsawki


Skutki nadmiernej ilości płynów regenerujących ;)


Ale po nich można daleko zajechać. Sam nie wiem gdzie się zapędziłem. Nowy Jork to czy Paryż :)


Polski krajobraz. Mleko od takiej krowy mógłbym pić na śniadanie :) Pod warunkiem, że nie ma na imię Leon :)


Polskie drogi, polskie oznakowanie :)


110m słupa, 90m średnicy wirnika 2MW mocy nominalnej... nic nowego, ale nadal mnie fascynują :)

Po powrocie z Torunia

Sobota, 5 kwietnia 2008 · Komentarze(1)
Po powrocie z Torunia ;) (dzięki!! :) Następnym razem zawitam rowerem) mała przejażdżka... Mogilno- Dąbrówka- Mogilno- Wylatowo- Mogilno, a jutro... hmmm zobaczymy, narazie sam nie wiem.

Dzisiaj dokładnie ta sama

Wtorek, 1 kwietnia 2008 · Komentarze(1)
Dzisiaj dokładnie ta sama trasa co wczoraj: dom -dworzec-vetra-mogilno. Niestety z pracy wyjechałem dopiero ok. godziny 17., wiec nie było już dużo czasu na robienie zdjęć, a i niebo nie było tak wdzięczne jak wczoraj.

Zatrzymałem się tylko nad jeziorkiem Młynek k. Wydartowa. Jak tam jest pięknie... błoga cisza... dzisiaj najwięcej hałąsu robiły łabędzie :) Co chwila startowały do lotu z wody, zrobiły rundkę wokół jeziora, lądowanie, chwila zalotów i znowu do lotu :) I tak cały czas.
Jedyny mankament tego miejsca to zapach gnojówki czy gnojowicy rozlanej na poliskim polu :/ Ale wolę ten zapach niż miejski smród :)

Innym powaąny mankamentem bocznych dróg o tej porze roku są przechodzące przez drogę ropuchy i żaby, trzeba uważać by czegoś nie przejechać


Figlujące na i nad jeziorkiem łabędzie...