Standard

Wtorek, 22 września 2009 · Komentarze(1)
Standardowo do i z roboty. Rano coraz ciemniej... :(

Połikendowe wspomnienia

Poniedziałek, 21 września 2009 · Komentarze(1)
Dzisiaj standardowo do i z roboty.
Były 3 dni przerwy ze względu na wyjazd do Wałbrzycha na... UFO Patrol :) Wyjazd bardzo udany, bo nie nastawiłem się na wypatrywanie ufo, a na spędzenie 3 dni na łonie natury, w miłym towarzystwie, z ciekawymi dyskusjami i przy dobrym piwku. Plan wykonany z nawiązką :)

Koło południa podjechałem do Wrocławia, obowiązkowa wyprawa do Spiża na piwko, spotkanie z Bartkiem, obiadek i z Bartkiem samochodem do Wałbrzycha. W domu kultury odbywało się wystąpienie "ufologa" Janusza Zagórskiego. Po wykładzie z ekipą ruszyliśmy na obóz przed domem leśniczego. Po rozbiciu się i krótkim posiłku. O 23 wyprawa na górę Chełmiec. Wróciliśmy o 3 i szybko rozbiliśmy namiot. Noc potwornie zimna...
Na drugi dzień pokręciliśmy się po okolicy, obiad w Szczawnie i przenieśliśmy się na inne miejsce. Polankę z dala od cywilizacji i z ładnym widokiem na miasto. Rozstawiliśmy sprzęt do monitoringu nieba :) Kamera zwykła i noktowizyjna... wzbudzaliśmy trochę sensację, bo ludzie myśleli, że jesteśmy ekipą filmową ;)
Rozbiliśmy namiot i później pogaduchy przy ognisku do 4 rano. Tubylcy opowiadali nam o poniemieckich zagadkach kryjących się w okolicy.
W niedzielę pobudka, ospałe zwinięcie obozu i czas do domu :((
Łikend zdecydowanie udany, choc UFO nie było, no może poza kilkoma latającymi pingwinami ;)
Jak ktoś zainteresowany, to trochę więcej fotek tutaj

Chełmiec

Pozostałości z pierwszej nocy ;)

Spacer po górkach

Nasz "plan filmowy"



Obozowisko

Ekipa UFO-patrolu przed wyjazdem

3 dni przerwy

Czwartek, 17 września 2009 · Komentarze(1)
Dzisiaj standardowo do i z roboty. W drodze powrotnej zadzwonił do mnie Sebekfireman czy czasami nie dojeżdżam już do Trzemeszna, bo on właśnie wybiera się do Gołąbek. Akurat byłem w Trzemesznie, więc razem podjechaliśmy do Kruchowa gdzie się rozdzieliliśmy. Miałem kilka słoików miodku do odebrania w Wylatowie. Zatem od Wylatowa jechałem jak półciężarówka.
Teraz 3 dni rowerowej przerwy. Jadę rano do Wrocławia i dalej do Wałbrzycha, ale nie w celach rowerowych, raczej po inne rozrywki z nastawieniem na C2H5OH ;)

Samochwała...

Środa, 16 września 2009 · Komentarze(1)
Do roboty standardowo z dopompowywaniem przedniego koła. W drodze powrotnej poszło jakoś bez dopompowywania, wystarczyło raz przed wyjazdem.
A dlaczego samochwała? A dlatego, że pochwalę się wyróżnieniem w kokursie Pascal Travel ;) Dostanę polar za opis mojej wiosennej wycieczki rowerowej po Beskidach...

Guma nie guma?

Wtorek, 15 września 2009 · Komentarze(5)
Do roboty standard. W drodze powrotnej po kilku km zeszło powietrze. Dopompowałem i pojechałem dalej. Po kolejnych kilku km postanowiłem dętkę połatac, jednak... mimo wysiłków dziury nie znalazłem. W Trzemesznie chciałem kupic na wszelki wypadek nową dętkę, jednak nie było mojego rozmiaru. Trochę podpompowałem i pojechałem dalej. Bez problemu dojechałem do domu 20km. Więc nie wiem jest dziura czy nie ma? Zobaczymy rano... pojadę na dopomopowywaniu lub od razu wskoczę na Konę...

Starałem się zrobic wschód słońca nad Lubochnią, ładnie tarczę byłow diac, ale cosik mi się ręka zatrzęsła :( Fotka poruszona i wogóle jakaś nieudana ...

Od dzisiaj blachosmrodem

Poniedziałek, 14 września 2009 · Komentarze(2)
Standardowo do i z roboty. Znowu zimny ranek, a w drodze powrotnej wmordewind i wogóle jakaś niemoc... Później wskoczyłem do swojego nowego pojazdu, na który zamieniłem dotychczasowe rowery ;)

Odebrac szosówkę

Niedziela, 13 września 2009 · Komentarze(3)
Dzisiaj krótko... zapowiadali deszcze, a i dzień odpoczynku nie zaszkodzi...
Podjechałem z rodzicami do babci odebrac szosówkę zostawioną kiedyś po imprezie...
Później Gosia i Maciej przywieźli mi zamówione prawdziwe piwo Naturalne z browaru Gościszewo, jak sama nazwa mówi naturalne i niefiltrowane, także smaczne i zdrowe :) Potrzebne będzie na najbliższy łikend w Wałbrzychu ;)

Do chorwackich krajobrazów

Sobota, 12 września 2009 · Komentarze(17)
W planach była nierowerowa sobota, ale w czwartek Orzeł i Sebekfireman namówili mnie na ciekawą wycieczkę.
Wyszedłem z domu przed 10 i wyjechałem im na spotkanie. Szybko musieli śmigac, bo spotkałem ich już kilka km za Mogilnem. Razem ruszyliśmy w dalszą drogę. Po ok 30km byliśmy już prawie u celu.
Pierwsza sesja foto pod linią kolejki linowej

No i cel naszej podróży... chorwackie widoczki




I szaleństwo fotograficzne, każdy każdemu i wszystkiemu strzelał zdjęcia :)



Jedna niepozowana fotka :)

Niestety to nie chorwacka zatoka, a zalany kamieniołom w Piechcinie. Jednak zrobił wrażenie, że trzeba było się ochłodzic

No i odjeżdżamy z kamieniołomu...

...i dojeżdżamy do kolejnego, jeszcze niezalanego

Znowu fotomania

Trzej jeźdźcy apokalipsy :)

Postój pod wiszącą skałą

Z drugiej strony wielkiej dziury

Czas jechac na górkę, czyli jedną ze sporych hałd

Żeby wjechac na górę trzeba przejechac koło kolejnej dziury, tym razem czynnego kamieniołomu.
Zepchnie czy nie zepchnie?

Nie zepchnął... zastanawialiśmy się za to czy nie jest to czasami czas detonacji ładunków, na szczęście nie był

Podziwiamy dziurę...

Przed szczytem hałdy

I znowu podziwiamy widoczki, tym razem nie są to dziury :)


Na samej hałdzie krajobraz pustynny

Czas wracac do domu... na zjeździe nie poszalałem, bo maszynę źle dobrałem :( Ale Sebek i Orzeł się wykazywali ;)

Obowiązkowy postój na energetyzujący napój piwopodobny

We Wszedniu się rozstaliśmy, bo zgodnie z planem wstąpiłem na ogniskową imprezę.
Wieczorem powrót polami z ogniska...

Totalnie przemoczony

Piątek, 11 września 2009 · Komentarze(4)
Wyjazd do roboty jak zwykle 5:20. O tej porze ciemno jak w baraku Obamy i chmur nie widac. Jadę normalnie, jakieś 18km przed robotą zaczęła się mżawka, a 12-13km przed zaczęło porządnie lac. Nie było sensu wracac, a i na schowanie się było późno i nie było czasu.
Przemokłem do suchej nitki, narobiłem syfu w biurze przebierając się (na szczęście sakwy wodoodporne). Jednak wracając miałem nadal skarpetki mokre, w butach nadal chlupało, spodenki też wilgotne... jedynie koszulka sucha była, bo na drogę powrotną miałem w sakwie.
Jakoś się tak udało jechac, mam tylko nadzieję, że jakieś choróbsko się nie wda.

Masakryczne błoto w lesie, rzeźnia... uściskałbym tego kto drogę "naprawił" przez przejazd równiarką. Najpierw grzęźnięcie w piachu, a po dzisiejszej ulewie w błocie :(

Standard

Czwartek, 10 września 2009 · Komentarze(2)
Standardowo do i z roboty, no może z małymi zmianami... na ławeczce w Lubochni musiałem przystanąc sam, a w Trzemesznie spotkałem Sebkafiremana wychodzącego z baru z obiadu :) Chwilę pogadaliśmy i razem przejechaliśmy przez Trzemeszno do jego osiedla.
Dzisiaj rano zdecydowanie cieplej... Aaaa no i strzeliło dzisiaj 11 000km w tym roku ;)