Jak zwykle w sobotę nie było czasu na wyprawy i żałuję bardzo, że nie było czasu na maraton na orientacje w Powidzu... :( Następnym razem nie odpuszczę...
A dzisiaj skoczyłem na pocztę odebrac kilka rzeczy, które dojechały w ramach szału zakupów :) Spodziewając się zawirowań ekonomicznych staram się nie trzymac kasy w banku ani w gotówce umaterialniam ją... no i nudziłem się w tygodniu trochę :) Dzisiaj dojechała kaseta "na zaś" i nowe rękawiczki, bo dotychczasowe się dośc nagle rozpadły :( Poszedłem też na zakupy ciuchów Polednika :) Na lato koszulka i koszulka bez rękawów... i na zimę portki i bluza... Wszystko pasuje idealnie. Nie jest to początek i koniec zakupów. Wczesniej kupiłem trochę narzędzi, łańcuch, klocki hamulcowe, opony... Czekam jeszcze na klamki, manetki, gripy, spinki i... gaz pieprzowy do atakowania napotkanych burków :) I to jeszcze nie koniec ;)
Do pracy standard, nawet fajnie się jechało. W pracy koło południa myślałem którędy jechac popołudniu. Maciej zagaił "Może sielawa?", a ja na to, że właśnie nad tym myślę. No to on też się pisze :) Akurat miałem mapę pow. Słupeckiego, więc obraliśmy trasę. Przez Lubochnię, Krzyżówkę, Gaj lasami do Wylatkowa i z Wylatkowa szlakiem rowerowym (tym bardziej, że wszystkie są świeżo oznakowane) pod Ostrowo, gdzie jest ta słynna I pyszna) sielawa. JAk zaplanowaliśmy, tak zrobiliśmy ze standardową przerwą w Lubochni na Fortunę ;) Po drodze napotkaliśmy dwóch panów reperujących swojego maluszka, którzy akurat jeździli znakowac żółty szlak z Trzemeszna do... no właśnie nie wiem dokąd.
Po sielawie znowu ospale. MAciej do Gniezna przez Witkowo, a ja przezOrchowo, Procyń, KAmionek i Wylatowo do Mogilna. Miałem przejechac przez Wilczyn i Przyjezierze, ale musiałem plany zmienic by na 19:30 byc w domu, bo się umówiłem. Spieszyłem się niepotrzebnie, bo z umówienia nic nie wyszło...
Do roboty standardowo. Powrót urozmaiciłem sobie, bo... nie czekał obiad :) Zaraz za lasem skręciliśmy z Maciejem w prawo i do Szczytnik Duchownych jechaliśmy przez Kędzierzyn, ze Szczytnik tradycyjnie do Lubochni na posiedzenie na ławeczce ;) Z ławeczki już samotnie przez Trzemeszno i Jastrzębowo do Gołąbek. Tam fasolka po bretońsku (niedobra, bo nie po mojemu przyprawiona, mało ostra i bez majeranku). Z Gołąbek lasami do Gąsawki i dalej przez Bełki i Niestronno do domu...
W okolicach pojawiło się całe mnóstwo nowych oznakowań szlaków i pojawiają się nadal nowe. To chyba dzięki akcji All For Planet
W drodze powrotnej przystanek z Maciejem przy sklepie na ławeczce filozoficznej na czarny napój z Miłosławia. Później w lesie wprawne oko dostrzegło rosnące kurki. Zerwałem garśc na kolację do jajecznicy ;) W Mogilnie na podjeździe od jeziora usłyszałem jakiegoś pędziwiatra na rowerze :) Okazało się, że to Sebek. Odprowadził mnie na osiedle, pogadaliśmy chwilę... Niestety niezbyt miałem ochotę na jakiś wspólny objazd. Wracając po pracy do domu gna mnie głód obiadu... miska owsianki od rana do 17tej, to jak dla mnie za mało :( No chyba, że wiem iż w domu żaden obiadk nie czeka to wsunę coś po drodze i mogę z 50km nadrobic ;)
Trasa standardowa do i z roboty. Jednak rano niestandardowo dopadłą mnie totalna niemoc. Wogóle nogi nie chciały kręcic. Ledwie 20km/h wyciągałem. Nie przypominam sobie kiedy miałem ostatni raz coś takiego. To chyba starośc :) Na szczęście w drodze powrotnej było już przyzwoicie...
Do i z roboty... jak zwykle, bez niespodzianek. W Krzyżówce ciągną ostro z budową jakiegoś masztu, zapewne przekaźnikowego. W czwartek go nie widziałem. W piątek jadąc na sielawę dał się zauważyc po wyjechaniu na polanę, a dzisiaj był już całkiem wysoki... ... i budowlańcy idą dalej w górę
Tak trochę a'propos... dzisiaj dostałem skierowanie na badania okresowe, w tym wysokościowe... trzeba będzie znowu przełamac alergię do lekarzy :(
Wstępnie umawiałem się na dzisiaj z Sebkiem na wypad na sielawę do Ostrowa, ale nie udało się co do godzin zgrac... Wolałem wcześniej wyjechac, bo po 10tej już bym dupska nie ruszył. Pojechałem przez Trzemżal-Słowikowo-k dębu "Napoleona" do Przybrodzina. Tam Czarne z Fortuny ;) i Dalej w drogę przez Powidz i na niebieski szlak. Niebieskim szlakiem: Polanowo-Kochowo-Gierwartów-Kosewo-Lipnica-Skrzynka- Anastazewo. Tam zjechałem ze szlaku na Budzisław Kościelny. Wilczyn-Wójcin do Przyjezierza. Tłumów raczej nie było widac, ale samochodów gęsto. Kiepsko o parking, podobnie jak w Przybrodzinie, Powidzu i Kosewie. W Przyjezierzu posiliłem się nieco i śmignąłem przez Kunowo do Dąbrówki. Później jeszcze z Dąbrówki do Wylatowa pogadac ze znajmomym i wieczorny powrót do domu.
Dzisiaj dostaliśmy dzień wokny, a więc Tour de sielawa, czyli wypad z Maciejem na smażoną sielawe pod wiatrak w Ostrowie... Umówiliśmy się w Krzyżówce o 10:30, ale straszny wmordewind był i zaliczyłem dobre 10 minut spóźnienia, mimo skrótu przez Popielewo, strefę ataku psów... Z Krzyżówki: Gaj- Ostrowite Prymasowskie- Skubarczewo- koło "dębu Napoleona" do Ostrowa Powidzkiego. Po smażonej rybce zajrzeliśmy na plażę na tzw "lisiej kicie"- półwyspie na J. Powidzkim. Popatzreliśmy nieco jak śmigają na na deskach. Wiatr im sprzyjał. Dalej pojechaliśmy przez Wylatkowo- Piłkę i lasami do Krzyżówki gdzie się rozdzieliliśmy. Dalej już standardową trasą przez Trzemeszno- Kruchowo- Wydartowo do Mogilna i dalej do Dąbrówki na resztę popołudnia. A jutro?? Zobaczymy :)
Łabędzia rodzina zrobiła sobie przystań na wylatowskiej plaży
Zestawik ze smażoną sielawą... zdjęcie robione poprzednim razem. Tym razem wziąłem bez frytek, bo po pełnym zestawie nie chce się dupska na siodełku posadzic :)
Powrót o zachodzie Słońca, niestety już jakby o jesiennym zachodzie Słońca :(
W drodze do pracy po raz kolejny (3 w tym roku) w manetce strzeliła linka. Na szczęście blisko Gniezna, że na "młynku" jechałem może z 7km. Wymiana klamkomanetki na nową, ale taki sam model nic nie pomogła. Trzeba będzie zrezygnowac z alivio albo przerzucic się na osobną klamkę i osobną manetkę. Te podobno już nie mają tej wady. Po tylu wymianach linkę mam zawsze ze sobą i doświadczenie w rozkręceniu manetki jest, więc przed wyjazdem do domu udało się sprawnie wymienic. W drodze powrotnej rozlazła się założona "tymczasowo" 2 tygodnie temu jakaś stara opona. Nowa leżała w piwnicy od tygodnia, ale jakoś nia miałem natchnienia na wymianę. Miałem karę za lenistwo :( Dętka się przetarła i w ramach pokuty musiałem co 3km pompowac. Teraz już opona nowa jest :)