Drugi dzień nad morzem. Jechałem tam raczej z nastawieniem towarzyskim, piwnym i flądrowatym niż rowerowym dlatego dystans na rowerze niewielki. Z rana mgła gęsta była. Wybrałem się na kilka km spacerku po plaży Pogoda nadal nieciekawa, więc wizyta w moim ulubionym klubie w Sarbinowie "Jamajka Disco", bo... mają tam najlepsze piwo w Polsce- Noteckie :) Później jeszcze trochę spacerowania ulicą Nadmorską ... na której można spotkac sporo rowerzystów No i o 20tej wyjazd do Koszalina na pociąg do domu :( Przynajmniej jechał pociąg z przedziałem dla rowerów
Z rana wyprawa do portu w Chłopach kupic świeżutką flądrę. Jeszcze podskakiwały... kupiłem 4kg, miałem szczęście, że się na ostatnie załapałem. Wystałem się w kolejce z 2h, ale jak się później okazało warto było :) Po powrocie z flądrami mały wypad do Mielna. Ruszyłem plażą, ale piach był bardziej sypki niż sobie wyobrażałem. Młynek, z tyłu fontanna piachu i 0,5km/h. Zjechałem na ścieżkę rowerową. Warto było, bo się dowiedziałem, że przebiega tam 16ty południk :) Na plaży w Mielnie Po powrocie czekały już usmażone rybki. Pyyycha, 4 pożarłem :)
W czwartek zapadłą decyzja o wyjeździe nad morze, do Sarbinowa. Zatem w piątek do pracy pociągiem z Koną. Po pracy prosto w pociąg do Poznania i w Poznaniu przesiadka do Koszalina. Z Koszalina przejazd rowerem do Sarbinowa. Na szczęście wzdłuż krajówki ładna ścieżka rowerowa jest. Jakież było moje zdziwienie na widok rodziny i znajomych, którzy są tam od niedzieli.... spaleni jakby na solarium chodzili. A u nas cały czas deszcze...
Powrót po kilkudniowej przerwie. We wtorek do pracy pociągiem, bo zaraz po pracy do Poznania na koncert Nine Inch Nails... Było rewelacyjnie!!! Po koncercie prosto do pracy i do chaty pociągiem, a później odsypianie i danie odpocząc nogom...
Dzisiaj rano deszczowo, więc rower w pociąg... Powrót przy ładnej pogodzie, z przystankami na grzyby... Tylko pod koniec trasy dopadły mnie burzowe chmury, ale udało się załapac tylko kilka kropel.
A jutro... prawdopodobnie prosto z pracy biorę Konę w pociąg i jadę do Sarbinowa na weekend :)
Dzisiaj znów lipa :( RAno wychodze by jechac rowerem do roboty, a tu... pana. Wymiana dętki, umycie się, wysuszenie z potu zajęło parę minut, więc został dojazd do dworca na pociąg :( W drodze powrotnej znowu deszcz, a wogóle to przeziębienie mnie chwyciło. Porażka. A jutro bez rowerowania. Jedno, że rano pogoda niepewna, a drugie, że prosto z pracy jadę do Poznania na koncert Nine Inch Nails :)
Pogoda w miarę dobra, więc koło południa bez pomysłu na trasę wybrałem się w drogę. Wylatowo-Trzemżal do Słowikowa... i tu zapadłą decyzja, że do Skorzęcina pojadę. W Skorzęcinie nudy, więc pomyślałem, że podjadę do Ostrowa pod wiatrak zobaczyc czy sielawy już mają ;) Zaraz za Skorzęcinem dopadła mnie ulewa. Udało się najgorsze przeczekac w Wylatkowie pod barowym parasolem. Przemoczony i zmarznięty w małym deszczyku pojechałem do Ostrowa, z nadzieją na smażoną sielawę. Niestaty zawiodłem się, zaczynają z rybami dopiero za tydzień. Nie zostało nic innego jak pognac do domu na coś ciepłego. A w Mogilnie... oczywiście nie padało.
Z rana na działkę dobic resztę trawska, które rozrosło się po kolana z powodu awarii kosiarki :( Udało się nareszcie jestem na bieżąco :) Później wieczorem powrót wokół J. Wiecanowskiego. W Chałupska jakieś dwa tępe ch..je śmignęły z naprzeciwka na quadach. Nie dośc, że niebezpieczne to było, to jeszcze na drodze z kamienia wapiennego. Przez moment nic nie widziałem i cały się zabieliłem :( Ciepło było to przejechałem jeszcze przez Wylatowo, do którego się właśnie wybieram na patrol pól ;)
Do roboty skorzystałem z usług PKP. Po wczorajszym służbowym wyjeździe i całodziennym dreptaniu z buta po Wa-wie nogi jeszcze bolały :( Droga powrotna typowo. Dzisiaj Koną. Nie było czasu wcześniej linki przerzutki w Giant`cie wymienic. Dopiero teraz to zrobiłem.
Oj ten miesiąc kiepski pod względem przebiegu i wycieczek :(
Zamontowałem licznik i inne pedały do szosówki. Czas był na mały teścik. Kilka regulacji trzebz było zrobic, ale śmiga nieźle. Nie osiągnąłem zawrotnej średniej, ale 20km z 25km/h praktycznie wogóle nie czuję... Inny razem sprawdzię lepiej :)
Przerwa w dojazdach do pracy... wczoraj delegacja do Wąbrzeźna, na noc zostałem w Toruniu i prosto z Torunia pociągiem do roboty. Jutro znowu wyjazd do stolycy, więc także bez rowerowania :( A dzisiaj zerknąłem do gianta by przerzutki podregulowac, bo ostatnio dziwnie przeskakiwały. Okazało się, że znów się linka w manetce przetarła i pękła :( Nie wiem czy choc 2tys km od wymiany manetki zrobiłem... Pieprzone Alivio... :(