Do roboty najkrótszą drogą z PKP, bo wiozłem trochę poświątecznego sernika dla koleżanki i kolegów z biura :P Droga powrotna standardowo z zahaczeniem o J. Młynek i punkt widokowy w Dusznie + kolędowanie po Wylatowie za podpisami... :( Niedługo nareszcie koniec akcji "podpis".. Dzisiaj zacząłem kombinowac wypad w Beskidy. Decyzja zapadła: Koniaków lub Istebna 15-18 maja... Do dogrania zostało tylko miejsce noclegu, ale wstępnie już je znam :D
W Wydartowie musiałem przepuścic pociąg...
A w Wylatowie jak to w Wylatowie, dziwne zjawisko. Łabędzie zamiast na jeziorze stacjonują na rzepaku. Coś im się chyba pokręciło jak mi dzisiaj ustawienia aparatu...
Standardowo z roboty... Jak skończą się poranne przymrozki i wymienię wreszcie coraz bardziej szwankujący napęd, to zacznę jeździc i rano. Wmordewind i napęd dały mi dzsiaij w kośc. Wyjeżdżając z Trzemeszna widziałem kilkadziesiąt metrów przed sobą jakąś znajomą sylwetkę rowerzysty. Pomyślałem, że to Sebek, ale po chwili pomyślałem, że kilka dni po operacji pewnie na rowerze nie szaleje. Ścigałem go chwilę, ale odpuściłem tym bardziej, że spotkałem koleżankę :) Okazało się, że jednak był Sebek...
Po powrocie do domu obiadek i kilka km z kolędą po podpisy... A tu zdjęcie ze świątecznej odrobiny ruchu :)
Miałem dzisiaj wleciec do rodzinki w okolicach Wójcia, więc postanowiłem z rana pojechac w taktym kierunku. Padło na Ślesin i Pątnów. Niestety koło południa wiało bezlitośnie i było diabelnie zimno, no i wczorajsze świętowanie ciążyło na brzuchu :( więc skróciłem trasę. Objechałem tylko odkrywki węgla brunatnego w okolicach Kleczewa i przejazd do rodzinki. Później było cieplej, ale już dośc późno i dystans w nogach przyzwoity, więc nie wymyślałem... Ślesin i Pątnów zaliczę w jakąś ładniejszą niedzielę...
Jeden z potworów odkrywkowych, ten akurat zasypuje wyrobisko
Inny potwór.. Trochę księżycowy krajobraz I jeszcze jeden potworek Nastawiali wszędzie wiatraków i teraz cały czas wieje :( Jedzie sobie węgiel...
Dzisiaj dojazdowo na działeczkę do babci rozdrabiac gałęzie po zimowej przycince... Oczywiście dojazd nie był najkrótszą droga ;)
Jutro wolne od roweru, dzień świątcznego obżarstwa :(
Wesołych i spokojnych Świąt wszystkim w rodzinnej, spokojnej i refleksyjnej atmosferze.... No i smaczbego jajka i innych takich, ale w umiarkowanych ilościach :)
Standardowo z roboty, jednak dzisiaj z niemocą totalną. Wmordewind nie był az tak zły,kondycja dopisuje, a jednak coś było nie tak. Chyab to skutki dzisiejszej roboty.... miałem 4-5h na zrobienie wstępnego projektu maszyny za 600tys. Chyba to mnie tak wypompowało... Trochę męczący staje się coraz bardziej wyjechany napęd (zużycie idzie chyba logarytmicznie)... przy najbliższej okazji z gorszą pogodą niezbędna będzie wymiana
Z rana jak zwykle pociągiem. Jeszcze wczoraj planowałem debiut w dojazdach do roboty w obydwie strony, ale rano widząc jak ciemno jeszcze jest o 5:15 się rozmyśliłem. W drodze porwotnej za to objazd zaliczyłem. Plan był nawiedzic Skorzęcin no i plan wypełniłem. W sklepie w Lubochni zakup czegoś na ząb i za Lubochnią na parkingu leśnym przystanek na jedzonko: 2 bułki i pasztet drobiowy z tłuszczu wieprzowego w towarzystwie wuja Lecha. Przy obiedzie postanowiły mi towarzyszyc 3 sarenki... starałem się nie zwracac uwagi i nie sięgac aparatu, jednak nawet przejeżdżającego samochodu jedna się nie wystraszyła i ja obcykałem :)
Dalej przez Piaski, Folwark, Kołaczkowo śmignąłem na plażę do Skorzęcina... Prawie letnia pogoda, więc nie brakowało rowezystów i "ssaków" jak na pierwszym zdjęciu :) Było też trochę hałasujących karkowatych, ale się szybko wynieśli równie hałasującym Audi. Były też na plaży łabędzie... No i rowerzyści na molo ;) Do domu lasami do Krzyżówki i dalej jak to zwykle z roboty...
Przypominam o II memoriale im. Jana Wichłacza w Mogilnie 19 kwietnia... A z innej beczki... 7 czerwca są wybory do Parlamentu Europejskiego. Zwolenników wolności zachęcam do składania podpisów pod listami poparcia dla KW UPR lub też ich zbierania. Sam jestem koordynatorem zbierania podpisów w pow. Mogileńskim.... i kandydatem UPR do PE z Woj. Kujawsko-Pomorskiego... pod warunkiem uzbierania odpowiedniej ilości podpisów pod listami poparcia... co nie jest łatwe :(
Z roboty... miałem wydłużyc trasę, ale wiało trochę ze złego kierunku i zmieniłem plany. Wolałem odwiedzic stare miejsca idealne dla relaksu. Zahaczyłem o niezwykle ciche i spokojen J. Młynek i dłuższy przystenek na punkcie widokowym. Powrót zakątkami Wału Wydartowskiego do domu. Ostatnio mam szczęście spotykac wiekowych rowerzystów na kolarkach. Wyjeżdżając z lasu w Krzyżówce śmignął mi taki, ok. 60tki, przed nosem. Problem było go dojśc i wyprzedzic, a później siedział mi na ogonie do samego Trzemeszna :)
A w Kruchowie wszystko olewają...
W J. Młynek żabka pływała... pieskiem :)
Prace polowe na wale wydartowskim...
Chwila opalanka na punkcie widokowym ... no i sam punkt widokowy
Wał wydartowski... Budowa Western City w Gozdawie powoli idzie do przodu, ciekaw jestem najbardziej oferty saloonu ;)
Ciąg dalszy wizyty w Toruniu... :) Krótkie kręcenie się po mieście i wypad na mszę dla rowerzystów na Barbarkę. Później znowu kręcenie się po Toruniu, pyyyyyszny obiadek Gosi i niestety czas do domu :( Pociągiem tym razem by dłużej cieszyc się doborowym towarzystwem :)) Jednak chyba wyjeżdżając o tej samej godzinie rowerem chyba byłbym szybciej niż koleją :( #$#@^$# PKP, nawet biletów sprzedac nie potrafią...
Sami swoi, czyli Pawlak, Kargul i ja :)
Po Mszy na Barbarce. Fotka zupełnie nie oddaje ilości rowerzystów...