Z roboty standardowo z tą różnicą, że drugia raz do 20 km odprowadził mnie Maciej (braki kondycyjne coraz wyraźniejsze;)) i wrócił do Gniezna. Plan miałem ambitniejszy na drogę powrotną, ale gadanie w pracy o zupie węgierskiej tak podziałało, że czym prędzej gnałem do domu ją zrobic :) Znowu rozkręciłą się sztyca :( Szybka naprawa, a w poniedziałek trzeba będzie "zabezpieczyc połączenie gwintowe preparatem Loctite 262 lub równoważnym" :)
Rano znów leń i dojazd na PKP bez tradycyjnej pętelki ul Słowackiego... Od poniedziałku przejazdy i do roboty, tym razem nieodwołalnie!!!
Nareszcie było ciepło rano, jednak... miałem takiego lenia, że nie chciało mi się jechac na PKP, nie mówiąc już o jecaniu całej trasy do roboty... Ledwie zdąrzyłem na pociąg i to bez tradycyjnej dodatkowej 1km pętelki. W drodze powrotnej po wjeździe do lasu za Lubochnią coś zaczęło mi dzwonic, jakby z okolic korby. Całą droge przez las nasłuchiwałem co to, w końcu zrezygnowałem. Dojeżdżając do Krzyżówki obejrzałem się za siebie... ścigał mnie biker z Gniezna - Darek Poczekałem na niego chwilę, powydziwiał czy mam elektryczne wspomaganie i się rozstaliśmy.
Przy okazji kupna za Trzemesznem tradycyjnego napoju jabłokowo- miętowego wyszło co to dzwoniło... podnosząc rower za siodełko zostało mi ono w ręku. Rozkręciła się sztyca, a dzwoniła jedna śruba w ramie. Naprawa pół godziny zajęła, ręce ufajdane smarem... reszta drogi już bez miłych i niemiłych niespodzianek, z tradycyjnym wmordewindem :(
Po raz pierwszy w tym roku w drodze z roboty towarzyszył mi kolega z biura - Maciej. Oj widac, że to jeden z pierwszych jego tak długich wyjazdów, widac ;) Przejechaliśmy razem blisko 20km i zawrócił z powrotem do Gniezna...
Planowałem DO roboty jechac pierwszy raz rowerem, ale wskazania termometru i kierowcy skrobiący szyby pod blokiem mnie zniechęcili :( Nadal zimno, a wychodzic o 5:15 i gnac gdzie jak gdzie, ale do roboty w taki chłód nie nawidzę...
Dzisiaj sukces, przekroczyłem ubiegłoroczny wynik z kwietnia :)
Tuż przed domem znów się zdenerwowałem na swojego proboszcza... znów te "flagi"... wszędzie byle nie w takim miejscu!!
Po powrocie z roboty i obiedzie czułem się trochę niedojeżdżony :) Wskoczyłam na chwilę na Konę i popędziłem do najbliższych wiatraków... Cień jednego z wiatraków, a w oddali kolejny...
Standardowo z roboty tylko z zahaczeniem o centrum Gniezna i zamiast przez Szczytniki, to przez Wierzbiczany... W Trzemesznie spotkałem Sebkafiremana , śmigał na plażę do Gołąbek. Przejechaliśmy parę km razem do Kruchowa i dalej nasze drogi się rozjechały. Jutro chyba po raz pierwszy w tym roku rano do roboty nie pociągiem, a rowerem. No chyba, że znów będzie mróz...
Rano do roboty pociągiem, a i tak trochę zmarzłem, znowu szron... Droga powrotna prawie standardowa. "Prawie", bo Sebek uratował mnie pitstopem. Wymienił mi łańcuch na Wippermana Connex 804 i kasetę Shimano HG30 11-30. Ze starego nawet złom nie został... W ten sposób w maszynę weszło drugie tchnienie i dalej do domu pomknęła jak szalona :) Zauważyłem jeszcze, że potrzebna jest pilnie wymiana przedniej opony, bo na starej długo nie pojeżdżę. Po wymianie opony zaczynam jeździc nie tylko Z, ale i DO roboty :) Nareszcie ku końcowi zmierza akcja "podpis". Jutro wysyłam do Brzydgoszczy jedne, a w Gnieźnie dostarczam drugie...
Vetro-króliki już od świtu grasują, przymrozki im nie straszne Chyba już standardowy postój nad jeziorem Młynek, spłoszyłem dzisiaj łabądki No i nowa kaseta nabyta od Sebka i przez niego założona w pitstopie :)
Planowałem wybrac się dzisiaj popatrzec na wyścig kolarski w Padniewku, ale... zaspałem :( NA rower wybrałem się dopiero po 11, ale i tak starczyło czasu by wybrac się na plażę w Gołąbkach, gdzie odpoczywała już parka rowerzystów :) Później na Gąsawkę objechac ścieżkę edukacyjną... Dalej do Dąbrówki na kawę, do Kunowa odebrac listę z podpisami i do domu... Dopiero po powrocie do domu zobaczyłem wczorajszą informację od Tatanki, że dzisiaj będzie w Mogilnie... Że też rano poczty nie doczytałem... :( Na plaży w Gołąbkach... Ścieżka edukacyjna w dolinie Gąsawki...
Choc piękna pogoda, to króciótko dzisiaj... dojazdowo na babci działeczkę. Z rana deszcz, jak przestało pojechałem na działkę spalic gałęziory od obciętych róż i pomachac szpadlem. Póxniej do domu i za chwilę do Trzemeszna na małe spotkanko w Pietraku ;)
Dzisiaj dojechało trochę sprzętu, przede wszystkim nowa manetka do Kony, bo stara zawodziła w krytycznych momentach, a poprzedni właściciel zapomniał wymienic przed sprzedażą... wymienię przy czasie...
Standardowo z roboty... Jechałem najkrótszą trasą, bo prognozy straszyły konkretnym deszczem. Do tej pory nie pada... a i cieplej i mniej wietrznie niż w prognozach i niż wczoraj było...
Całą drogę z roboty z wmordewindem. A sie nie chciało gdziekolwiek poza krótką trasę zjeżdżac czy robic przystanki... Dograłem dzisiaj sprawę majowego wypadku w Beskidy. W takim razie na pewno od popołudnia 15 maja do rana 18 maja jestem z rowerem w Koniakowie gm Istebna i okolicach :)